Podobno algorytmy premiują zdjęcia z twarzami. Podobno, jeśli edytujesz post chwilę po opublikowaniu, jego zasięg spadnie szybciej niż liczba osób na siłowni w lutym. Podobno wrzucając treści z logotypem TikToka, wyświetlenia uciekają, jakbyś zaprosiła na imprezę konkurencyjne media społecznościowe. Podobno jak przy publikacji postu nie wpiszesz tekstu alternatywnego, to masz niższy zasięg. Podobno lepiej archiwizować niż usuwać swoje posty czy Relacje. Nie wiem dlaczego, ale podobno.
Kiedy zaczynałem pracę w reklamie słowo ‘Relacje’ kojarzyło się raczej ze sprawozdaniem, które musiałaś zdać swojej mamie, bo zbyt późno wróciłaś z imprezy. Wtedy nie było Relacji na Facebooku, ani na Instagramie, ani na LinkedInie, ani na Snapchacie. Ba, nie było nawet Snapchata, pioniera efemerycznych relacji, od którego wszyscy potem bezceremonialnie 'pożyczyli' ten pomysł.
W ciągu tych nastu lat usłyszałem więcej 'podobno' niż dziennikarz śledczy na konferencji płaskoziemców, gdzie każde ‘podobno’ jest równie wiarygodne, jak plotka w mediach społecznościowych.
Ludzie dzielą się na dwie kategorie. Tych, którzy muszą za wszelką cenę przekonywać innych do swych racji i tych, którzy nie muszą. Ja zdecydowanie należę do tych drugich.
I muszę szczerze przyznać, że wyjaśnianie tych wszystkich niedorzecznych mitów, byłoby dla mnie stratą czasu. Dlatego tym razem opowiem ci tylko o jednym, ale za to największym z nich. Opowiem Ci o mitycznym algorytmie Instagrama.
Oczywiście, chcesz dotrzeć do jak największej liczby osób. W końcu co to za uczucie śpiewać solo pod prysznicem, gdy możesz dać koncert na stadionie narodowym. Docieranie do nowych osób to absolutnie fundament każdej strategii marketingowej, która jest nastawiona na wzrost i skalowanie swoich wyników biznesowych.
Niestety historia kont na Instagramie, które robiły dobrą robotę, ale zwinęły manatki, bo nigdy nie dotarły do wystarczającej liczby osób, aby w ogóle móc się przekonać, ile są naprawdę warte, jest długa jak historia wojen, które przelewały krew w imię nawracania pogan i innowierców.
Wiele nowych marek, które widzę na Instagramie nie zgromadziło wystarczająco dużej społeczności i nie wygenerowało wystarczającej sprzedaży, która uzasadniałaby ich istnienie, nie dlatego, że miały złą komunikację czy złe produkty, ale dlatego, że nie zdecydowało się na płatne kampanie, co od samego początku gwarantowało, że nie osiągną swoich celów.
Te marki nie dotarły do wystarczającej liczby osób, bo dotrzeć nie mogły. Powód jest prosty – nie promowały swoich postów, nie inwestowały w reklamę, by mediowo wesprzeć swoje treści. A bez płatnej promocji w dłuższym okresie nie jesteś w stanie precyzyjnie docierać do potencjalnie najbardziej zainteresowanych twoimi usługami odbiorców. Oczywiście, są wyjątki, ale to wyjątki, więc zostawmy je na boku.
Wracając. Być może byłaś tego świadoma wcześniej, ale być może właśnie teraz dowiadujesz się o tym po raz pierwszy. Szok, niedożywienie? Być może tak się właśnie teraz czujesz. Ale jeszcze ciekawsze jest to, co jest konsekwencją sytuacji, w której wiele marek nie promuje swoich treści i zaczyna toczyć wojnę o zasięg.
Wojnę, która co do zasady sprowadza się do tego, że wszyscy stajemy się klonami, w niczym nieprzypominającymi pełnych zapału i chęci robienia dobra osób, jakimi byliśmy na początku swojej drogi.
Zastanówmy się przez sekundę nad tym, dlaczego strategia marketingowa jest tak istotna. Wyobraź sobie, że jesteś w obcym kraju na głośnym bazarze. Przechodzisz obok stoisk z krzykliwymi przekupkami, zastanawiając się, co wybrać na obiad. Jesteś zagubiona w tym hałasie, nie znając języka i lokalnych zwyczajów, zastanawiasz się, co jest dobre, a co złe.
Właśnie tak jest w mediach społecznościowych. W morzu treści, gdzie każdy próbuje przyciągnąć uwagę, łatwo stać się jedną z wielu, tracąc swoją unikalność i autentyczność. Tak jak w tłumie na bazarze, na Instagramie łatwo jest stać się zagubioną w pędzie za zasięgami i akceptacją.
Kiedyś, przy okazji tworzenia kursu Marka osobista od zera, przeprowadziłem badanie na 124 osobach. Badanie, które ujawniło trzy kluczowe problemy w budowaniu marki osobistej. Pierwszym był ogólny brak wiedzy. Większość z nas nie wie, od czego zacząć. Drugim brak planu. Nawet jeśli zaczynamy, często robimy to bez konkretnego planu. I trzecim była niepewność.
Te trzy problemy wymieniłem w kolejności przypadkowej, bo w zasadzie sprowadzają się do tego samego – w obliczu niepewności, wielu z nas zaczyna naśladować innych, tracąc swoją autentyczność, co prowadzi do niepewności i w konsekwencji do rezygnacji.
A jeśli nie prowadzi do rezygnacji, to prowadzi do ataku klonów – czyli sytuacji, w której wszyscy twórcy z danej branży robią dokładnie to samo, czym szkodzą nie tylko sobie, ale i innym.
Te wyzwania są powszechne, ale rozwiązanie nie leży w ślepych próbach wpisania się w algorytm Instagrama. To droga donikąd.
Zamiast tego, skupmy się na zrozumieniu tego, jak te algorytmy naprawdę działają. Dzięki tej wiedzy przestaniesz być zagubioną turystką na bazarze. Zaczniesz być kimś, kto pewnie kroczy, bo tworzenie i publikowanie treści stało się naturalnym wyrazem twojej osobowości, a nie kolejnym przykrym obowiązkiem.
Na początku wspomniałem o różnych mitach związanych z algorytmami Instagrama, ale teraz chcę przejść do sedna sprawy. Wielu myśli, że istnieje jeden, wszechmocny 'algorytm Instagrama', który decyduje o (sic!) sukcesie lub porażce naszej komunikacji. Jednak rzeczywistość jest bardziej skomplikowana. Mówienie o 'algorytmie' w liczbie pojedynczej jest uproszczeniem. W rzeczywistości mamy do czynienia z systemem składającym się z wielu algorytmów, filtrów i mechanizmów rankingowych, które współdziałają, aby dostarczyć użytkownikom spersonalizowaną zawartość.
Każdy z tych algorytmów ma swoje zadanie. Jeden może być odpowiedzialny za sortowanie postów w naszych aktualnościach, inny za to, co widzimy w sekcji eksploruj, a jeszcze inny za kolejność wyświetlania historii czy relacji. Co ważne, te algorytmy nie są statyczne – są ciągle (nieustannie, 24/7!) aktualizowane i dostosowywane, aby lepiej odpowiadać na zmieniające się preferencje i zachowania użytkowników, czyli między innymi mnie i ciebie.
Instagram sam wyjaśnia, że algorytmy są projektowane, by maksymalizować zaangażowanie użytkowników. Są to jednak nie tylko lajki i komentarze, ale także inne formy interakcji, takie jak czas spędzony na oglądaniu posta, czy to, czy użytkownik zapisał post, czy udostępnił go dalej. To oznacza, że algorytmy starają się przedstawić ci treści, które będą dla ciebie najbardziej interesujące i angażujące, oparte na twojej wcześniejszej aktywności. Także te, których nie widać gołym okiem.
To prowadzi nas do kolejnego ważnego punktu – spersonalizowania. Algorytmy Instagrama są zaprojektowane, aby dostosowywać się do indywidualnych preferencji każdego użytkownika. Jeśli często wchodzisz w interakcje z treściami związanymi z fotografią, prawdopodobnie zobaczysz więcej postów na ten temat w swoich aktualnościach. Jeśli ignorujesz treści o modzie, algorytm nauczy się tego i będzie je rzadziej wyświetlał. W skrócie, każdy użytkownik Instagrama ma nieco inny 'osobisty algorytm', który kształtuje jego doświadczenia na platformie.
Rozumienie tych zasad jest kluczowe dla skutecznego wykorzystania Instagrama w celach marketingowych. Nie chodzi o 'oszukiwanie' algorytmu, lecz o zrozumienie, jak działa i jak możemy dostosować naszą strategię, aby lepiej odpowiadać na potrzeby naszej publiczności.
Algorytmy są narzędziami – to my decydujemy, jak je wykorzystać. Zamiast koncentrować się na 'przezwyciężaniu' algorytmu, skupmy się na tworzeniu wartościowych treści, które będą rezonować z naszymi odbiorcami. To jest klucz do (sic!) sukcesu w świecie mediów społecznościowych.
Ironia współczesnych mediów społecznościowych tkwi w tym, że łatwość zdobycia lajków często myli się z efektywnością biznesową. Tak, zdjęcia z twarzami – czy to twoją, czy prezydentów USA, czy nawet nieodparcie uroczych kotków – mogą przyciągnąć uwagę. Ale pytanie brzmi: czy ta uwaga przekłada się na wyniki biznesowe?
Wyobraźmy sobie scenariusz: wrzucasz na Instagrama zdjęcie, na którym wykonujesz najnowszy taniec, który stał się wiralowy. Załóżmy, że post zbiera tysiące lajków i komentarzy. Powodzenie? Zależy od tego, jak wysoko mierzysz. Jeśli celem jest zasięg i popularność, to może ci się udać – pytanie, czy twoi odbiorcy to osoby, dla których to będzie atrakcyjne. Jeśli mówimy o budowaniu długoterminowej komunikacji i solidnego biznesu, to prawdopodobnie nie.
Ludzie, którzy rozdają lajki na lewo i prawo, rzadko są tymi, którzy później otwierają portfele. Lajk to szybka, często impulsywna reakcja. To miłe, ale niekoniecznie przekłada się na sprzedaż. Więcej – osoby, które faktycznie inwestują w produkty lub usługi, często robią to w ciszy, bez rozgłosu. Zamiast lajkować, mogą zapisać post, aby wrócić do niego później, lub skontaktować się prywatnie, aby uzyskać więcej informacji.
Wracając do naszych przekupek na bazarze – tak, krzyczą głośno, ale czy to sprawia, że ich produkty są lepszej jakości? Czy ich głośne zachęty są gwarancją satysfakcji klienta? Oczywiście, że nie. To samo dotyczy treści w mediach społecznościowych.
Możesz przyciągnąć uwagę tanim trikiem, ale to nie sprawi, że ludzie zaufają twojej marce czy zdecydują się na zakup. Jest dokładnie odwrotnie.
Prawdziwa wartość w mediach społecznościowych i w biznesie nie leży w krótkotrwałym zasięgu, ale w budowaniu autentycznych, trwałych relacji z odbiorcami. To wymaga konsekwencji, spójności i przede wszystkim wartościowych treści, które przemawiają do potrzeb i problemów twojej publiczności.
(Sic!) Sukces na Instagramie, czy jakiejkolwiek innej platformie społecznościowej, nie jest kwestią jednorazowego 'hitu'. To nie jest też wyścig na krótkim dystansie, ale maraton, w którym wytrwałość, autentyczność i zrozumienie są kluczami do długoterminowego (sic!) sukcesu.
W świecie marketingu cyfrowego istotne jest zrozumienie, że nasza publiczność nie jest monolitem. Podobnie jak w realnym świecie, różni ludzie reagują na różne treści w różny sposób. Przyjrzyjmy się temu bliżej, rozpatrując dwie fundamentalne kategorie odbiorców: biernych i zaangażowanych.
Odbiorca bierny to ten, który przejawia pasywną postawę wobec twoich treści. Obserwuje, czyta posty, może czasami coś zapisać, ale nie angażuje się bezpośrednio. Można by powiedzieć, że to widzowie 'w tle' – obecni, ale niewidoczni. Chociaż mogą wydawać się mniej ważni, nie należy ich lekceważyć. Wielu z nich może być potencjalnymi klientami, czekającymi na właściwy moment lub treść, która ich poruszy.
Z drugiej strony, mamy odbiorcę zaangażowanego – aktywnie uczestniczącego w życiu twojej marki. Komentuje, odpowiada na stories, angażuje się w dialog. To osoby, które nie tylko konsumują treści, ale też wchodzą z nimi w interakcję, które są widoczne dla ciebie, czyli twórcy.
Jednak ta kategoryzacja nie jest stała. Dzisiaj ktoś może być odbiorcą biernym, a jutro – zaangażowanym. Wiele zależy od kontekstu, od tego, jakie treści publikujesz i jak one rezonują z odbiorcą w danym momencie.
To prowadzi nas do kolejnego interesującego wniosku: w marketingu cyfrowym nie ma stałej 'konwersji'. Odbiorca może przechodzić przez różne fazy zaangażowania, od całkowitej bierności po pełne zaangażowanie, a nawet zakup. Proces ten jest dynamiczny i zmienny. Więc naszym zadaniem jako twórców treści jest ciągłe dostosowywanie komunikacji, aby była atrakcyjna dla obu grup.
Zrozumienie różnorodności odbiorców i dostosowanie do nich treści jest ważne. Jednak istnieje jeszcze ważniejszy aspekt, który musimy wziąć pod uwagę – nie zawsze 'większy' oznacza 'lepszy'.
Mniejsze zaangażowanie czy mniejsza liczba lajków niekoniecznie oznaczają, że jesteś gorsza od konkurencji. W rzeczywistości, w niektórych przypadkach może to oznaczać dokładną odwrotność. Własne doświadczenie pokazuje mi, że nie zawsze najbardziej widoczni odbiorcy są tymi, którzy generują wartość biznesową. Moi klienci często zostawiają u mnie znaczące sumy – po kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy złotych. I co ciekawe, często nie miałem pojęcia, że mnie obserwują. Nie lajkowali moich postów, nie komentowali, nie wysyłali wiadomości prywatnych. Poznałem ich dopiero w momencie, gdy zdecydowali się na zakup konsultacji.
To nie przypadek, ale świadectwo tego, że wartość generowana przez twoją markę w mediach społecznościowych nie zawsze jest widoczna na pierwszy rzut oka. Dobrze jest zrozumieć, że zaangażowanie, które przekłada się na realny wynik biznesowy, często odbywa się poza światłem reflektorów. Bo są też odbiorcy, którzy cicho obserwują, doceniają wartość twojej pracy i gotowi są za nią zapłacić, choć niekoniecznie wyrażają to poprzez interakcje w twoich mediach społecznościowych.
Podsumowując naszą wyprawę przez gąszcz mitów i domysłów na temat algorytmów Instagrama, dochodzimy do finalnego i fundamentalnego wniosku – twoja marka powinna świecić własnym światłem, a nie odbijać blask innych.
W świecie mediów społecznościowych autentyczność bije na głowę wszelkie algorytmy. Nie chodzi o to, by grać w zgadywanki z algorytmem, lecz o to, by tworzyć treści, które są prawdziwym odzwierciedleniem twoich wartości i pasji.
Zamiast wpatrywać się jak w magiczną kulę w ilość lajków czy obserwujących, skup się na tym, co naprawdę się liczy: na budowaniu głębokich i wartościowych relacji z twoją społecznością. Jeśli chcesz rzucać oko na konkurencję, rób to z dystansem. Obserwuj, aby wyciągać wnioski na temat tego, czego nie robić, a nie po to, by kopiować.
Pamiętaj, że to, co jest niewidoczne – jak te ciche, lojalne dusze, które w końcu decydują się na zakup – często ma największą wartość. Twoja podróż z marką zaczęła się od przekonania, że możesz zrobić coś lepiej – trzymaj się tej wizji.
Bądź jak kapitan statku, który zna swoją trasę i nie da się zwieść przez każdą mijaną łajbę.
W końcu, mit algorytmu Instagrama jako złotej formuły sukcesu jest właśnie tym – mitem. Twoim najpotężniejszym narzędziem jest twoja unikalna treść i relacje, które z niej wyrastają. To właśnie one są prawdziwym motorem napędowym biznesu w kolorowym, ale czasami zbyt chaotycznym świecie mediów społecznościowych.
Bo leniwi marketerzy powiedzieliby, że zaangażowanie odbiorców trzeba kupić krzykliwymi reklamami. Najlepsi, że zdobywają zaangażowanie, poszukując ludzi chcących zmiany i do nich kierując swoją ofertę. I robią to, doprowadzając ich do nawiązywania relacji z innymi, którzy również chcą zmian. A zmiany są właśnie tym, czego powinni chcieć marketerzy (Seth Godin).
Aby nie przegapić nowych lekcji, zapraszam do zostawienia tutaj swojego adresu email.
→ Nie rób hałasu dla hałasu. Nie chodzi o bycie głośniejszym niż inni, ale o bycie bardziej znaczącym i istotnym dla twojej grupy docelowej. To, co odróżni twoją markę, to nie ilość generowanego szumu, ale jakość i głębokość przekazu, który rezonuje z autentycznymi potrzebami i zainteresowaniami odbiorców.
→ Zrozumienie algorytmów, a nie ich oszukiwanie. Kluczowe jest zrozumienie, jak naprawdę działają algorytmy mediów społecznościowych, aby używać ich na swoją korzyść, zamiast próbować je 'oszukać'. Dostosowuj swoje strategie tak, aby naturalnie rezonowała z preferencjami i zachowaniami twoich odbiorców.
→ Budowanie długoterminowych relacji, nie tylko chwilowego zasięgu. Skoncentruj się na rozwijaniu autentycznych, trwałych relacji z odbiorcami, zamiast na krótkotrwałych (sic!) sukcesach, takich jak liczba lajków czy szybkie zwiększanie zasięgu. Wartość twojej marki w długiej perspektywie leży w jakości i głębi tych relacji.
→ Jakość treści ponad ilość. Zamiast skupiać się na częstotliwości i ilości postów, skoncentruj się na ich jakości. Wysokojakościowe, wartościowe treści będą lepiej rezonować z twoją publicznością i sprzyjać budowaniu zaufania i wiarygodności marki. Chyba że robisz markę, która oferuje tanie produkty i celuje w masę. To też jest ok. Wtedy ilość > jakość.
→ Rozumienie roli odbiorców biernych i zaangażowanych. W marketingu cyfrowym istotne jest rozpoznanie, że nie zawsze najbardziej aktywni użytkownicy są tymi, którzy przynoszą największą wartość biznesową. Często to właśnie odbiorcy bierni, którzy rzadko podejmują widoczne interakcje bezpośrednio z treściami (np. przez lajki czy komentarze), są tymi, którzy dokonują decyzji zakupowych.
→ Znaczenie płatnej promocji dla zwiększenia zasięgu. W obecnym krajobrazie mediów społecznościowych, gdzie zasięg organiczny staje się coraz bardziej ograniczony, płatna promocja jest niezbędna do skutecznego dotarcia do szerszej publiczności. Inwestycje w promowane posty czy reklamy na platformach społecznościowych pozwalają na precyzyjne docieranie do grupy docelowej, zwiększając widoczność marki i jej treści. Dzięki temu można dużo efektywniej budować świadomość marki, przyciągać nowych odbiorców i generować konwersje.
Dzięki za dziś i do zobaczenia, do napisania, albo jedno i drugie – wedle uznania. Cześć!
✐ @mateuszufel